Pierwsza książka o polskich strażakach. Często patrzą na śmierć, ale zrobią wszystko, by uratować ludzkie życie.
Nikomu nie ufamy tak bardzo, jak strażakom. Nic w tym dziwnego. Jeśli twój dom stanie w płomieniach, jeśli ucierpisz w wypadku albo zostaniesz uwięziony przez powódź, oni zjawią się na miejscu jako pierwsi. Zawsze gotowi nieść pomoc.
Docierają do miejsc, z których zwykli ludzie chcą jak najszybciej uciec. Są świetnie wyszkoleni, odważni i swoją pracę traktują jak służbę, ale też największą życiową pasję.
Strażacy. Tam, gdzie zaczyna się bohaterstwo
Autorzy: Pasztelański Rafał, Pasztelańska Joanna
Data wydania: 2018-10-29
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Znak
Format: 144x205mm
Ciekawa analiza tej książki na stronie Lubimyczytać.pl od czytelnika o nicku Zagubieni:
„Strażacy to grupa społeczna, która jest obdarzona przez społeczeństwo największym zaufaniem – tak wynika z badań przeprowadzonych w 2015 r. Ale czy tak jest naprawdę? Czy strażacy budzą w nasz szacunek, a może i niekiedy respekt? Czy podczas akcji ratowniczej również jesteśmy im pomocni i darzymy ich szacunkiem czy jest już zupełnie inaczej? Niestety podczas akcji ratowniczych zarówno strażacy, jak i inne służby są obrażani i oczerniani. Taka jest rzeczywistość, z którą stykam się niemal codziennie – również jestem strażakiem. Poniekąd też tak przedstawiają to państwo Pasztelańscy w swojej książce, „Strażacy. Tam gdzie zaczyna się bohaterstwo”. Joanna i Rafał Pasztelańscy, jako pierwsi skupiają swoją uwagę na temacie polskich strażakach. Nie opisują historii jednostek, historii konkretnych zasłużonych strażaków. Opisują oni prawdziwe katastrofy, które wydarzyły się w Polsce, w których udział brali polscy strażacy. Są to zdarzenia przykre, nie tylko dla bliskich rodzin, które straciły bliskich, ale również dla nich samych. Osiem historii podzielono tematycznie w zależności od tego, z jakim żywiołem nasi bohaterowie musieli się zmierzyć. Wspominane są największe katastrofy i kataklizmy na przestrzeni ostatnich 30 lat.
Strażacy najczęściej jako pierwsi pojawiają się na miejscu zdarzenia. Jako pierwsi oceniają ilość osób faktycznie poszkodowanych. Jako pierwsi również widzą ciała poszkodowanych osób i ofiar. Jest to straszne przeżycie, które na długo, jak nie na całe życie, pozostaje w pamięci tych osób. Przedstawione katastrofy ukazują zarówno ogrom tych tragedii, ale również ukazana zostaje bezsilność ludzi w walce z żywiołem. Mowa tutaj między innymi o powodzi, która nawiedziła nasz kraj w 1997 r. czy pożarze lasu w 1992 r. Strażacy pojawiają się również podczas katastrof w ruchu lądowym – czy to drogowym czy kolejowym, ale również podczas katastrof budowlanych, jak to miejsce miało w 2006 r., gdy zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich.
Nie da się powrócić do tych wspomnień bez łez czy przykrych wspomnień. Pomimo upływu tylu lat nadal nasi bohaterowi opisują to wszystko z najdrobniejszymi detalami. Jak podczas każdej akcji panuje duża adrenalina, nie czuje się wtedy zmęczenia. Czuje się niestety tylko bezradność, bo brakuje rąk do pomocy, sprzętu, czy też wyszkolenia. Sami przyznają, że brak odpowiedniego sprzętu powodował chaos. Czas, który był tak ważny ucieka, bo nie ma na wyposażeniu odpowiednich urządzeń, które mogłyby pomóc w ratowaniu poszkodowanych. Przykrą wiadomością dla czytelnika jest również to, że po tych katastrofach pozostawieni są sami sobie. Nie mają zapewnionej opieki psychologicznej, a niekiedy chcieli by to „przepracować”, omówić, wyrzucić to z siebie z zupełnie obcą osobą… Przykre jest to, że wielu bohaterów nie umie poradzić sobie z tym wszystkim i odchodzi z służby, bo nie daje sobie rady. Smutne również jest to, że ludzie zamiast pomagać w takich sytuacjach obwiniają strażaków, że nic nie robią albo, że działają za wolno.
Obecnie jednostki moim zdaniem wyposażone są bardzo dobrze. Najnowsze sprzęty, właściwe wyszkolenie osób do ratowania. Jedyny szkopuł w tym wszystkim jest taki, iż teoria nie idzie w parze z praktyką. Teoria nie przygotuje nigdy strażaków do prawdziwej akcji. Podczas akcji, gdy poziom adrenaliny wzrasta zapomina się prawie wszystko, czego człowiek nauczył się podczas zajęć teoretycznych. Za dużo teorii za mało praktyki, taka jest szara rzeczywistość.
Jednak strażacy pozostają wierni swojemu mottu „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”. Zdobywają nową wiedzę w zakresie ratownictwa, szkolą się, doskonalą swój warsztat. Miejmy nadzieję tylko, że nie będą musieli brać udział nigdy w życiu w takich zdarzeniach i aby mieli tyle samo powrotów co wyjazdów!
Książkę polecam każdej osobie zainteresowanej jak wygląda prawdziwa akcja ratownicza „od podszewki”. Czytelnik będzie mógł zapoznać się ze światem strażaka podczas akcji i co najważniejsze po akcji. Nie jest to wyjście z jednostki i pozostawienie swoich koszmarów w tym miejscu…„